Etos lekarza cierpi ze zmęczenia

post
28 maja, 2014
Etos lekarza cierpi ze zmęczenia

Od dłuższego już czasu w moich rozmowach prowadzonych z innymi lekarzami, szczególnie tymi, którzy kierują własną praktyką lekarską, pojawia się często wątek przemęczenia, nadmiernego obciążenia. Często słyszę, że „to wszystko” jest zbyt przytłaczające, że coraz trudniej sprostać coraz większej ilości obowiązków – pisze Dorota Rybak (na zdjęciu) lekarz dentysta, psycholog, trener.
Kiedy staram się rozłożyć na czynniki pierwsze owo „to wszystko” okazuje się, że chodzi o przeciążenie pracą, o zmęczenie, które jest przewlekłe, z którym trudno sobie poradzić i mieć w nim przerwę. Jesteśmy przeciążeni pracą bo – tak mówi wielu z nas – coraz więcej czasu poświęcamy pracy. Pracy z pacjentami przy fotelu, ale także (wygląda na to, że nawet bardziej) pracy związanej z prowadzeniem praktyk, klinik, gabinetów, z zarządzaniem nimi. Wielu z nas czuje zmęczenie, czasem brak sił na inne przestrzenie życia lub powtarzający się (czasem trwający dłużej) spadek energii. Trudno jest nam często odnaleźć równowagę między życiem osobistym, a życiem zawodowym. Oczywiście jako grupa zawodowa nie jesteśmy w tym względzie wyjątkiem, ale to, że inni tego doświadczają jest słabym pocieszeniem.

Rozdwojenie zawodu

Często słyszę od lekarzy: „Chciałem być lekarzem, a nie menedżerem, na którego barki kładzie się coraz więcej powinności” lub „Chciałam się rozwijać w medycynie, a pojawiły się wobec mnie oczekiwania związane z posiadaniem kompetencji z zupełnie innych obszarów”. Tak jest. Oczekuje się od nas umiejętnego zarządzania zespołem, bycia liderem, sprawnego motywowania zespołu. Przydatne są kompetencje z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi, public relations czy marketingu – przynajmniej w podstawowym zakresie. Większość z nas chce rozwijać i te kompetencje, ale też chce rozwijać się stomatologicznie, medycznie. Tylko jak to pogodzić? Część właścicieli zatrudnia w klinikach menedżerów, którzy przejmują wiele obowiązków. Wciąż jednak nie jest to rozwiązanie powszechne.

Ponieważ sprawa jest mi bliska, bo to moje środowisko, a i sama też doświadczyłam kilka lat temu powyższego stanu, postanowiłam przyjrzeć jej się bliżej. Przeprowadziłam badania. Miały na celu potwierdzić albo zaprzeczyć tezie o przeciążeniu i przemęczeniu lekarzy. Odpowiedzieć na pytanie czy i – jeśli tak to – czym przemęczeni są lekarze? Okazało się, że my, dentyści (badałam tylko lekarzy dentystów prowadzących własną działalność) lubimy swoją pracę: lubimy wykonywać swój zawód, lubimy leczyć i być z pacjentami. Trudno jest jednak większości z nas umiejętnie godzić pracę lekarską z pracą związaną z byciem przedsiębiorcą i prowadzeniem własnej praktyki zawodowej. Wolimy skupiać się na tej pierwszej, ale wiemy, że ta druga musi być wykonana. Jedna i druga coraz bardziej nas angażuje i jedna i druga zabiega o nasz czas. Co się wówczas dzieje? Doznajemy konfliktu ról. Jednym z nich jest konflikt między byciem lekarzem, a byciem przedsiębiorcą. Odczuwamy go w taki sposób, że kiedy pracujemy w roli lekarza doświadczamy myśli przypominające nam o powinnościach przedsiębiorczych, firmowych.

Kiedy tylko poświęcimy się pracy administracyjno – organizacyjnej pojawia się w głowie myśl (a za nią uczucie), że być może powinniśmy ten czas poświęcić leczeniu pacjentów. W związku z tym, że coraz więcej stawia się nam wymagań (sprawozdania, dokumentacja obwarowana rozlicznymi paragrafami, nowe rozporządzenia, których znajomość jest obligatoryjna itd., itp. – jest tego wiele), a wymagania te angażują nas czasowo, doświadczamy jeszcze jednego konfliktu ról. Jest nim konflikt rodzina – praca. Polega on na tym, że kiedy angażujemy się intensywnie w pracę, myślimy i czujemy, że powinniśmy więcej czasu poświęcać naszemu życiu osobistemu, rodzinie, bliskim. Kiedy jednak dajemy czas naszym bliskim włącza się nasz wewnętrzny strażnik i przypomina, że jeszcze tyle spraw zawodowych jest do ogarnięcia. Co się dzieje dalej z naszymi wewnętrznymi konfliktami ról? Jeśli pojawią się sporadycznie, co jakiś czas i uporamy się z nimi na bieżąco – nie ma problemu.

Problem pojawia się, gdy takie konflikty zaczynają nam towarzyszyć przez dłuższy czas. Wówczas nie pozostają bez konsekwencji. Okazuje się, że płacimy za nie w różnych formach: podwyższonego poziomu doznawanego stresu, w postaci pojawiających się różnych dolegliwości somatycznych. Obniża się także nasze poczucie dobrostanu i szczęścia. Te wymienione parametry badałam i właśnie takie zależności zobrazowały moje badania.

W poszukiwaniu równowagi

To wysoka cena. Warto więc pewnie poświęcić trochę energii na to, żeby spróbować wpłynąć na to, co pozostaje w strefie naszego wpływu. Może warto poszukać sposobów na odnalezienie balansu pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Warto poszukać równowagi, żeby być zdrowym, żeby mieć energię do życia, żeby mieć energię na to, żeby życiem się cieszyć, żeby mieć dobre relacje z innymi, żeby nie potrzebne nam były dodatkowe wspomagacze, dzięki którym nasze życie wyda się piękniejsze (choć na chwilę) i łatwiejsze (na chwilę).

Jak się do tego zabrać? Pewnie nie ma jednej tylko recepty. Każdy potrzebujący wypracuje pewnie swoją.
Proponowałabym zacząć od dobrego zorganizowania swojej pracy, uporządkowania funkcjonowania naszej kliniki czy gabinetu. Pisałam o tym jakiś czas temu więc teraz tylko pokrótce. Potrzebujemy wypracowania dobrej kultury firmy, dobrej strategii, którą będziemy realizowali (i będziemy wiedzieć kto za co w tej realizacji odpowiada).

Potrzebujemy wiedzy kto i za co odpowiada w naszej firmie, czego od kogo się oczekuje, jakich kompetencji w jaki sposób realizowanych. Taki porządek i przewidywalność pracy zdejmie z naszych głów dużo niepotrzebnego stresu, a tego właśnie doświadczamy. Równolegle z porządkowaniem i klarowaniem naszego zawodowego pola warto zająć się swoim prywatnym.

O czym pomyśleć? Zadbajmy o czas dla siebie. O regularne dbanie o własne ciało i duszę. Regularny ruch. Wiemy, że ćwiczenia fizyczne to doskonały sposób obniżający stres. Dość istotne jest, aby nasz wysiłek fizyczny sprawiał nam przyjemność. Może być dla nas wyzwaniem fizycznym, ale żeby efektywnie nas odstresowywał musi być dla nas przyjemnością. Nie róbmy czegoś, co nas nudzi, co robilibyśmy tylko z poczucia obowiązku „poruszania się”.
Po drugie mądre odżywianie. Warto trochę uwagi poświęcić temu, co dostarczamy ciału czyli naszemu odżywianiu. Zadbajmy o regularne posiłki i zadbajmy o sensowne posiłki, o zdrowe potrawy. Dzięki mądremu odżywianiu pomożemy organizmowi dobrze funkcjonować, być odpornym. To nie tylko pokarm dla ciała. Pięknie skomponowany posiłek zjedzony w przyjemnym towarzystwie, w miłym otoczeniu to przyjemne przeżycie, które zasila także naszą duszę. Wygospodarujmy w ciągu dnia czas na posiłki i spożywajmy je świadomie, uważnie.

No właśnie: bycie uważnym, praktykowanie uważności. Wielu z nas w swojej zabieganej codzienności ciągle biegnie, spieszy się i myślami i duchem nie jest tu i teraz tylko albo analizuje coś, co się wydarzyło, albo wybiega myślami w przyszłość. Zbyt często tylko ciałem jesteśmy „tu”, a myślami, duchem w innych przestrzeniach. Takie działanie jest bardzo obciążające dla organizmu, jest bardzo stresogenne. Pewnego dnia uczniowie zapytali swojego mistrza jak on to robi, że tak świetnie funkcjonuje pomimo swego sędziwego wieku i potrafi cieszyć się życiem. Mistrz odpowiedział, że to bardzo proste bo kiedy siedzi to siedzi, kiedy je to je, a kiedy idzie to idzie. Natomiast wy -zwrócił się do uczniów – kiedy siedzicie to już jecie, kiedy jecie to już idziecie, a kiedy idziecie to już biegniecie. Mistrz mówił o uważności, o byciu „tu i teraz”, a nie gdzieś, w przeszłości czy w przyszłości. Praktykujmy tę uważność na co dzień.

W parze z uważnością zadbajmy o dobre oddychanie, spokojne, które wesprze nie tylko nasz organizm, ale także uspokoi nasze myśli, zharmonizuje. Kiedy uda nam się połączyć uważność z dobrym oddychaniem bardzo sobie pomożemy, zmniejszymy nasz stres.

Dostrzeganie i kolekcjonowanie piękna: dobrych chwil, małych, przyjemnych doświadczeń może być jednym ze sposobów, które pozwoli nam cieszyć się naszą – nawet tą zabieganą – codziennością. Nie musimy czekać na ten wyjątkowy, być może egzotyczny wypad, żeby nacieszyć duszę wyjątkowymi przeżyciami. Możemy wracając z pracy przyjrzeć się drzewom, dostrzec motyla czy jadąc autem posłuchać dobrej, nieprzypadkowej muzyki. Brzmi banalnie? Być może, ale działa.

Zacznijmy od małych kroków i bądźmy cierpliwi. Efekty przyjdą. Po pewnym czasie pojawi się w nas nowa perspektywa patrzenia na naszą codzienność, nasze życie. Poczujemy się lepiej, z mniejszym ciężarem w sercu. Zaczniemy się częściej uśmiechać, albo zaczniemy się uśmiechać. Od wielu obowiązków prawdopodobnie nie uciekniemy, ale spojrzymy na nie z nieco innej perspektywy. I jeszcze jedno: dajmy sobie prawo do błędu.

Zapisz